Niedawno Nivea wprowadziła serię przeciwzmarszczkową Nivea Visage Q10, która z założenia zwalcza istniejące linie i zmarszczki. Seria obejmuje 7 produktów (klik). Ja w programie testowania organizowanym przez Styl.pl wybrałam Przeciwzmarszczkowy krem nawilżający NIVEA Q10, (później doczytałam, że podobno do skóry przesuszonej).
O czym zapewnia producent:
- skuteczniejsze zwalczanie zmarszczek
- zwiększenie poziomu koenzymu Q10 i kreatyny w skórze
- 30% więcej nawilżenia
- ochronę przeciwsłoneczną (SPF 15, ochrona UVA)
- gładsza skóra, która wygląda młodziej.
Krem należy nakładać codziennie rano, po dokładnym oczyszczeniu i osuszeniu twarzy.
Miałam okazję przetestować krem w dwóch różnych warunkach mieszkaniowych - w przypadku bardzo suchego otoczenia i tym samym przesuszonej skóry krem wypadł znakomicie, natomiast w przypadku normalnego otoczenia i normalnie nawilżonej skóry - dobrze.
Działanie
Skóra normalna:
Moje pierwsze wrażenia były mieszane - krem faktycznie długotrwale nawilża, pozostawiając na skórze lekko tłusty film, jednak na tyle wyczuwalny, że przeszkadzał mi pod warstwą makijażu (wchłania się całkowicie po ok. 3 godzinach). Jako krem nawilżający na noc - idealny! Skóra jest delikatnie gładsza, a co do działania przeciwzmarszczkowego: przy krótkotrwałym stosowaniu na skórze z minimalnymi zmarszczkami - nie widzę większych zmian.
Skóra przesuszona:
Krem Nivea Q10 bardzo szybko się wchłania, pozostawiając na skórze prawie niewyczuwalny film. Sprawdza się jako krem nawilżający na dzień - nie denerwuje "uczuciem wilgoci" na twarzy.
Zapach
Przyjemny zapach, charakterystyczny dla produktów Nivea.
Przechowywanie
Nie doczytałam się żadnych przeciwwskazań do przechowywania w zwyczajnych warunkach. Data użyteczności - 12 miesięcy od otwarcia słoiczka.
Podsumowując
W moim przypadku ten krem sprawdzi się jak najbardziej na noc, bo jest naprawdę bardzo NAWILŻAJĄCY. Jako krem na dzień - tak, ale tylko w przypadku przesuszonej skóry.
Ostatnio skusiłam się na Krem Agafii do Zmęczonych Stóp - Relaksujący ze sklepu internetowego Skarby Syberii. I faktycznie, Syberia na całego - spodziewałam się rosyjskich kosmetyków z polskimi opakowaniami, a są rosyjskie kosmetyki w rosyjskim opakowaniu. Na szczęście pudełku znajdowała się naklejka z polskim tłumaczeniem, więc wiedziałam co jest w paczce i nie używam kremu do stóp do twarzy, a maseczki nie nakładam na stopy ;)
Producent zapewnia:
- ulgę dla zmęczonych , opuchniętych stóp i nóg
- uczucie odprężenia
- złagodzenie objawów obrzęków
- zmniejszenie uczucia ciężkości nóg
- wzmocnienie żył i naczyń krwionośnych i tym samym zapobieganie powstawaniu żylaków
Krem zawiera jony srebra, które sprzyjają aktywnemu procesowi odnowy komórek i odmłodzeniu skóry [1].
Aplikacja i konsystencja
Krem rozprowadza się bardzo łatwo ze względu na całkiem przyjemną, niezbyt gęstą konsystencję. Bardzo szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu.
Działanie
Jako zwykły krem do stóp sprawdza się znakomicie, co do ulgi dla ciężkich i zmęczonych stóp - nie jestem przekonana. Skóra jest błyskawicznie nawilżona, ale nie tłusta. Warto też wspomnieć o jonach srebra, które mają działanie antybakteryjne i przyspieszające gojenie - w kremie do stóp jest to rozwiązanie idealne!
Zapach
Bardzo delikatny, przyjemny, kasztanowy.
Przechowywanie
24 miesiące od otwarcia, w zwykłych warunkach.
Podsumowując
75 ml kremu kosztuje 14,90 (lub 9,90 zł w promocji), ale nie jestem do końca przekonana co do jego relaksującego działania. Myślę, że gdy następnym razem będę szukała kremu na zmęczone nogi, wybrałabym kasztanowy żel Ziai, który (mimo mniej przyjemnej konsystencji i wolnego wchłaniania) wydaje mi się nieco bardziej skuteczny od kremu Agafii. Natomiast jeżeli rozpatrujemy krem jako zwykły krem nawilżający do stóp z bonusem antybakteryjnym w postaci srebra - jestem jak najbardziej za!
Jakiś czas temu natrafiłam na akcję sklepu z kosmetykami Synesis - rozdawane były kupony na 50 zł oraz 70 zł. Kosmetyki tej firmy są dosyć drogie, więc postanowiłam kupić coś, na czym moja kieszeń nie ucierpi, czego też nigdy wcześniej nie stosowałam. Wybrałam Eliksir pod oczy z różą damasceńską - 10 ml olejku kosztuje 78 zł, z kuponem wyszło coś koło 22 zł z przesyłką.
Producent zapewnia:
- właściwości antyrodnikowe
- wygładzenie i napięcie skóry wokół oczu
- działanie antybakteryjne, antygrzybiczne i antywirusowe
Aplikacja i konsystencja
Niewielką ilość eliksiru należy rozprowadzić na skórze wokół oczu. Ja stosuję go tylko na noc, ponieważ ma bardzo oleistą konsystencję i bardzo długo się wchłania. Synesis sugeruje, że bardzo dobrze sprawdza się przy makijażu: wystarczy jedna kropla tego produktu dodana do podkładu, aby efekt był dużo lepszy i bardziej trwały – fluid łatwiej się rozprowadza, a jednocześnie nawilża i odżywia skórę [1]. Ja nie chcę próbować, nie lubię zbyt dużej ilości tłustych kosmetyków na twarzy.
Działanie
Przy dłuższym stosowaniu eliksir widocznie wygładza skórę pod oczami, czego nie mogę powiedzieć o kremie Ziai, który wcześniej stosowałam (no tak, ale różnica w cenie wynosiła min. 70 zł!). Skóra jest miła w dotyku, elastyczna i wygładzona. Nie zauważyłam wpływu eliksiru na cienie pod oczami.
Zapach
Dla mnie jest niewyczuwalny, a spodziewałam się woni różanej.
Przechowywanie
Eliksir jest w bardzo ładnym flakoniku, ja przechowuję go w temperaturze pokojowej. Olejek starcza na co najmniej 3 miesiące codziennego stosowania.
Podsumowując
Eliksir jak najbardziej sprawdza się jako kosmetyk na noc. Efekty jego działania są widoczne (wygładzenie i uelastycznienie skóry wokół oczu), zapewne dzięki działaniu 22 aktywnych składników.
Róża damasceńska [2]
W konkursie organizowanym przez Śliwki robaczywki zostałam wylosowana do przetestowania masła kakaowego w kostce. Jest to kosmetyk naturalny, i charakteryzuje się zgodnością ze skórą co oznacza, że składniki w nim zawarte są przez skórę w 100 % tolerowane i łatwo się wchłaniają [1].
Spodziewałam się mniej więcej takiego wyglądu - jedyne, czym się zdziwiłam, to twardość kostki - przypomina mydło lub bardzo twardą czekoladę.
Kostka waży około 100 g i według producenta:
- neutralizuje działanie wolnych rodników (dzięki zawartości antyutleniaczy)
- doskonale nawilża i regeneruje skórę (dzięki zawartości kwasu oleinowego)
- nadaje skórze piękny połysk i gładkość
- przyspiesza opalanie
Aplikacja
Aby użyć masła kakaowego, należy je dosyć mocno kulać w dłoniach, by się nagrzało i zaczęło rozpuszczać. W przypadku mniejszych kawałków nie ma z tym problemu, natomiast żeby oderwać kawałek od większej części trzeba się trochę natrudzić. Inną opcją nakładania masła jest pocieranie danej części ciała kawałkiem mydełka - w przypadku smarowania dłoni wybierałam pierwszą opcję, w przypadku większych partii ciała - drugą.
Działanie
Ja stosuję je głównie do rąk i paznokci oraz do ust. Masełko nawilża dłonie znacznie lepiej niż kremy do rąk. Pozostawia delikatnie tłusty film (jednak trochę inny niż w przypadku aplikacji tradycyjnych kremów) - dla niektórych może być to wadą, jednak ja jestem z tego bardzo zadowolona, bo czuję, że moje dłonie cały czas są nawilżane, a nie szorstkie i suche. W przypadku ust, warto posmarować je grubą warstwą na noc - rano zdziwicie się, jakie są gładkie i nawilżone.
Skóra jest gładsza i faktycznie ma połysk. Co do opalania - nie wiem, ale skoro dziewczyny opalają się na wszystko co tłuste, to masełko zapewne Was nie zawiedzie. Nie podrażnia.
Konsystencja
Masełko przypomina mi bardzo twardą czekoladę, którą dosyć trudno pokruszyć na mniejsze kawałki. Jego temperatura topnienia wynosi około 36 stopni Celsjusza (czyli okolice temperatury naszego ciała), więc po zetknięciu się naszą skórą, przechodzi w stan ciekły. Widziałam ostatnio, że można je kupić w formie pastylek, co moim zdaniem znacznie ułatwi aplikację.
Zapach
Masło kakaowe ma bardzo delikatny i przyjemny zapach, który utrzymuje się na skórze przez pewien czas.
Przechowywanie
Masło przysyłane jest w folii przeźroczystej, prawdopodobnie by nie wyschło. Taka forma przechowywanie nie bardzo mi się podoba, więc swoje masło trzymam w mydelniczce :)
Podsumowując:
Masło kakaowe w kostce zdecydowanie nawilża i natłuszcza skórę. Skóra jest gładsza, Jest to idealna alternatywa dla podróżniczek, bo masło w stanie stałym nie wyleje się i nie zabrudzi naszej kosmetyczki. Aplikacja trwa trochę dłużej niż zwykłego balsamu, ale jeśli Wam to nie przeszkadza, to jak najbardziej polecam.